top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraDiana Feler

Moc stada

Zaktualizowano: 18 lis 2023


Często obserwuje konie, tak po prostu... Siadam w miejscu, gdzie mogę obserwować je w spokoju i rozmyślam...wyciągam wnioski – RÓŻNE...Ciekawe jednak, że mimo tych obserwacji, gdy ktoś mnie pyta (albo Jenny), który koń jest tutaj leaderem tzw. przywódcą – odpowiedź nie jest jednoznaczna. Konie bowiem w zależności od kontekstu i potrzeb przyjmują odpowiednie role, niejako wymieniają się w przywództwie; każdy z nich ma indywidualne cechy i potencjały, które służą dobru całości stada. Mogą dzięki temu wzajemnie się sobą opiekować czy chronić; są spokojne, ale i energetyczne. Więc czasami matkuje Lucy, niekiedy wkracza Helena, by chronić stado etc...

Opowiadam o tym, bo zainspirował mnie przykład teatru, o którym niedawno czytałam. Występują tam osoby wyłącznie z niepełnosprawnościami, w tym intelektualnymi; jeden mężczyzna ma porażenie mózgowe, są osoby niewidome. Założyciel grupy, a zarazem jej reżyser stwierdził, że większość członków zespołu samodzielnie nie byłaby w stanie nic zrobić, ale razem mogą jeździć po świecie, występować i zarabiać na życie. Każdy z aktorów ma gdzie indziej swoje maksimum, a On wykorzystuje tą różnorodność osobowości i talentów. Niezwykłe...

Ten niecodzienny przykład może skłonić do refleksji nad naszą codziennością i zastanowienia się,

  • CZY MUSZĘ DŹWIGAĆ TO, CO TRUDNE SAM/A?

  • JAK DŁUGO JESTEM W STANIE TAK FUNKCJONOWAĆ NA DŁUŻSZĄ METĘ?

  • JAKIE RZECZY MOZNABY OSIĄGNĄĆ, CZEGO DOŚWIADCZYĆ UZNAJĄC, ŻE POTRZEBUJEMY SIEBIE NAWZAJEM?...

Dożyliśmy czasów, w których miarą siły i sukcesu bywa indywidualizm, samowystarczalność, czy wielozadaniowość. Często silny to ten, który radzi sobie sam; nie potrzebuje wsparcia czy bliskości, mamy piękne instagramowe życia...Oddalanie się ludzi od siebie pogłębiła pandemia. Wielu mówi o samotności, potrzebie bliższych relacji a jednocześnie „wycofujemy się ze świata”.

Są różne tego przyczyny i złożone mechanizmy, nie będę więc zbyt upraszczać dlaczego tak się dzieje, ani upraszczać jak temu zaradzić. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na dwa wątki, które być może Tobie utrudniają budowanie zdrowych relacji i czerpanie z nich siły:

  • działanie naszego układu nerwowego

  • oczekiwania

O autonomii naszego układu nerwowego i teorii poliwagalnej mówi się już sporo (polecam książkę Deb Dany, bo jest przystępnie napisana). W bardzo dużym skrócie – nasz układ nerwowy ma trzy podstawowe stany. Większość z nas jak się na chwile zatrzyma i zastanowi, może rozpoznać u siebie momenty:

  • w których czuje komfort/spokój;

  • stan w którym zaczynamy się mobilizować (co może, jeśli jest w odpowiedniej mierze, służyć naszemu rozwojowi i po prostu pobudza nas do działania), a większym natężeniu zaczynamy wchodzić w strefę zagrożenia, gdzie uwidacznia się strategia walki lub ucieczki

  • oraz trzeci stan – zamrożenia/znieruchomienia, gdzie mamy mało energii, pojawia się zobojętnienie czy bezradność.

Mechanizmy te służą naszej ochronie, pomagają nam przetrwać różne napięcia i stresory dnia codziennego (większe lub mniejsze) i warto poświęcać czas, aby sobie uświadamiać, GDZIE WŁAŚNIE JESTEM, co wyprowadza mnie ze strefy komfortu i jak się wspomóc, aby tam wrócić. Uczymy się tego również na warsztatach, ale o tym więcej napisze osobno...

Autonomiczny układ nerwowy to układ relacyjny, który dostraja się przez doświadczanie relacji z innymi. I kiedy mówimy o stanie komfortu, jest to stan połączenia z innymi, zaangażowania społecznego, doświadczania bliskości i poczucia bezpieczeństwa związanego z obecnością drugiego człowieka.

Ale co wtedy, gdy ktoś nas strasznie zawiódł lub zdradził albo sięgnijmy jeszcze głębiej – jeśli doświadczyliśmy traumy wczesnodziecięcej i żyjemy w przeświadczeniu/ takim wewnętrznym przekonaniu, że drugi człowiek/bliskość to niebezpieczeństwo???...

Może to ogromnie wpływać na nasze relacje z innymi. Nasz układ nerwowy może wysyłać o każdej nowej, nieoswojonej osobie komunikaty ostrzegawcze.

I ja tu mogę rozprawiać o dobroczynnej mocy stada, a i tak Twój wewnętrzny głos może podpowiadać: „nikomu nie ufaj”.

Nie zachęcam do obdarzenia zaufaniem każdego. Zachęcam do refleksji, na ile moje decyzje w kwestii towarzystwa ludzi to świadome wybory, czy automat, który chroni przed dyskomfortem jaki wewnętrznie odczuwasz w wyniku osobistych, nieprzyjemnych doświadczeń?...

Może być tak, że rana jest tak głęboka, że dopiero przy wspierającej i długoterminowej relacji z terapeutą zmienisz przekonanie, że bliskość to nie zawsze niebezpieczeństwo; a w Twoim mózgu zbudują się nowe szlaki neuronalne pozwalające się otwierać i odczuwać spokój w bliskiej relacji.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że naukę tego nowego dla Twojego układu nerwowego doświadczenia bliskości i obecności, możesz rozpocząć od relacji z koniem. Może najpierw w kontakcie ze zwierzętami poczujesz jak się odmrażasz i regulujesz. To możliwe.

Po jakimś czasie możesz próbować przenosić te doświadczenia na relacje z innymi i choć nie będzie to proste, będzie wymagać czasu i kolejnych „kredytów zaufania” , możesz budować swoją nową historię.

Wrócę do przykładu wspomnianego na wstępie teatru. Według mnie ich siłą jest bycie razem nie tylko z powodu, ale pomimo niepełnosprawności (niedoskonałości). I o tym chce wspomnieć, bo to, co utrudnia nam często bycie w relacji to OCZEKIWANIA. Oczywiście każdy z nas ma prawo ustalać z kim chce przebywać, w jakim stopniu; natężenie tych relacji regulują stawiane przez nas granice, a zmiany przychodzą wraz z płynącym czasem.

Zatrzymał mnie jednak ostatnio artykuł, który czytałam, że bliskość może być dzisiaj dla niektórych balastem. Zastanawiam się, czy jest możliwe doświadczanie prawdziwej bliskości i dobrodziejstwa bycia w stadzie bez prób zrozumienia perspektywy drugiej strony, zaciekawiania się, co u kogoś; szanowania różnorodności...Odpowiedź nasuwa się sama, ale w praktyce nie jest to takie proste. Mi pomaga aktywne słuchanie, ale nie słuchanie, podczas którego już szykuje odpowiedź, a gdy rozmówca kończy wywód zaczynam go bombardować swoim bezrefleksyjnym „JA MYSLĘ”, „A, JA CZUJĘ”. Staram się zatrzymać „przy kimś”, mieć parę sekund na „aha, można i tak”, „tak, to widzisz”, „tak, to odczuwasz”, „taka jest Twoja perspektywa”.

Tak wiele przecież rzeczy to nie obiektywne fakty, a subiektywna opinia. Ciekawie mi się obserwuje, jak to wychodzi podczas jednego z doświadczeń na warsztatach, gdy uczestnicy patrzą na to samo stado koni, a dostrzegają, co innego; inaczej to oceniają.

A więc... jak by to było, BYĆ RAZEM pomimo różnic i jeszcze czerpać z tego siłę?.. Może kluczem jest zrozumienie, że każdy może spełniać jakąś rolę i możemy się po prostu pięknie uzupełniać.

Tak jak stado koni.



54 wyświetlenia0 komentarzy

Comentários


bottom of page